Theatron, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
DARIUSZ FILARTHEATRONSilnik ucich�. Wsta�em z fotela i ruszy�em do wyj�cia.W korytarzu do��czy� do mnie Erwin, p�niej z zakamark�w kabiny nawigacyjnejwy�oni� si� Paavo. W��czy�em mechanizm otwieraj�cy i pokrywa w�azu zacz�a wolnoopada� zmieniaj�c si� w szeroki pomost wiod�cy na p�yt� kosmodromu.Wiruj�cy nad stepem wiatr rzuci� nam w twarze gar�� drobnego piachu. W powietrzuczu�o si� susz�, a kruche jak ze starego zielnika �d�b�a traw pokrywa�a grubawarstwa kurzu.- Lato si� ko�czy - powiedzia� Paavo.Po spiralnej pochylni weszli�my na szar� wst�g� napowietrznej drogi. Welektrycznym szybko�azie czeka� na nas m�odzik w granatowym mundurze zpomara�czow� naszywk� Grupy Powrot�w na prawym r�kawie.- Alvar Lan - przedstawi� si�, gdy podeszli�my do pojazdu. Zaj�li�my miejsca iszybko�az ruszy�. Wiedziony niezawodnymi zmys�ami automatycznego kierowcy sun��z ogromn� pr�dko�ci� przez rozleg�e pustkowie l�dowisk. Obejrza�em si� i przezchwil� patrzy�em na nikn�cy w oddali nasz statek - brudny, z zatartymi znakamirozpoznawczymi, pokryty p�cherzami �u�la i plamami rdzy. Erwin z zaciekawieniem�ledzi� moje spojrzenie. - �al ci tego pud�a? - zapyta�.- Sp�dzili�my w nim siedem lat - odpar�em.Zapad�a cisza. Alvar, ten m�odzik, kt�ry przyjecha� po nas szybko�azem, ch�on��wzrokiem nasze znoszone skafandry z czerwonymi znaczkami pilot�w. Ciekawo��kipia�a w nim zdradza� to co chwila, chocia� usi�owa� zachowywa� si� z niedba��oboj�tno�ci�.- Przydarzy�o si� wam co� niezwyk�ego? - wypali� wreszcie.- Nie - odpar� Paavo. - Przemierzali�my Przestrze� i czasami wysy�ali�my sondy,czasami komunikaty do Centralnego O�rodka Bada� Kosmicznych. Zapewniam ci�, �etrudno znale�� zaj�cie r�wnie nudne...Na twarzy Alvara odbi�o si� rozczarowanie. "Biedaku - pomy�la�em - marzy�e� oujarzmieniu niezwyk�ych ludzi, wietrzy�e� barwn� opowie��, kt�r� m�g�by�powt�rzy� swojej dziewczynie i kumplom, a spotka�e� tylko trzech zm�czonychfacet�w, kt�rzy wcale nie potrafi� interesuj�co m�wi� o Przestrzeni, a nadodatek narzekaj� na panuj�c� w niej nud�...- Od jak dawna tutaj pracujesz? - spyta�em Alvara. - Od... - zawaha� si� -czterech tygodni.- Jeste�my pierwsz� za�og�, jak� powierzono twojej opiece?Potakuj�co skin�� g�ow�.- Nie miej nam za z�e, �e nie wygl�damy tak, jak sobie wyobra�a�e� -powiedzia�em - Je�eli popracujesz tu d�u�ej...- Ale� ja... - przerwa� mi chc�c zaprzeczy�, ale zabrak�o mu nagle s��w i umilk�z r�kami wzniesionymi jak do uroczystej oracji.- Nie przejmuj si� - Paavo poklepa� go po ramieniu my si� naprawd� nie gniewamy.Powiedzia� to g�osem, jakim przemawia si� do dzieci, ale na pewno nie chcia�sprawi� ch�opakowi przykro�ci.- Kpicie sobie ze mnie - powiedzia� Alvar ura�onym tonem.My�la�em, �e Paavo go przeprosi, zdawa�o mi si� przez chwil�, �e chce wyja�ni�nieporozumienie, ale on wzruszy� tylko w milczeniu ramionami. Znowu zrobi�o si�cicho, od czasu do czasu na ostrych zakr�tach skrzypia�y amortyzatoryszybko�azu. Przez przejrzyste �ciany pojazdu widzieli�my kolorowe budowle, kt�recoraz cz�ciej pojawia�y si� po obu stronach drogi.- Chyba nowy styl - mrukn�� Eiwin.Szybko�az stan�� przed wielkim. pomara�czowym gmachem przypominaj�cym niecoprzyklepane mrowisko. "Grupa Powrot�w" - g�osi�a tablica u wej�cia. D�ugimikorytarzami Alvar poprowadzi� nas do sali, w kt�rej czekali cz�onkowie KomisjiG��wnej. Erwin z�o�y� kr�tki raport, potem �ciskano nam r�ce, gratulowanowynik�w w badaniach.- G�upi� prac� maj� ci tutaj - powiedzia� Paavo, gdy znowu znale�li�my si� nakorytarzu. - Co kilka dni powraca z kosmosu jaka� wyprawa, a oni musz� za ka�dymrazem zapewnia� jej uczestnik�w, �e w�a�nie ta by�a najwa�niejsza.Skierowali�my si� do wyj�cia, ale Alvar zast�pi� nam drog�. - Zaprowadz� wasteraz do Sekcji Aktualizacji Poj�� powiedzia�.- Dok�d? - wykrzykn��em.- Zobaczycie - odpar� lakonicznie. Wci�� my�la�. �e kpili�my z niego. i przezzemst� traktowa� nas teraz z wyszukanym ch�odem.Znowu poszli�my za nim przez labirynt korytarzy. Mijali�my dziesi�tki drzwiwiod�cych do najr�niejszych kom�rek ogromnego tworu, jakim by�a Grupa Powrot�w,przeskakiwali�my z poziomu na poziom. je�dzili�my niezliczonymi windami.Wreszcie wkroczyli�my do pogr��onej w p�mroku sali. Z niewidocznych g�o�nik�wp�yn�a jednostajna melodia. panowa� nastr�j sennego spokoju.- Zaczekajcie tutaj - powiedzia� Alvar i zostawi� nas samych.Po chwili do sali wszed� m�czyzna w bia�ym lekarskim kitlu.- Nazywajcie mnie Bell - rzuci� od progu. - Podoba wam si� m�j gabinet?Nie zd��yli�my przytakn��. a on ju� ci�gn�� dalej- Wprowadz� was na nowo w �ycie. a nie my�lcie. �e to proste zadanie.Lecieli�cie siedem lat. a taki okres wiele znaczy w �yciu ludzko�ci. Sporo si� unas wydarzy�o...- Wiemy. wiemy... - przerwa� mu Paavo. - Ca�y czas utrzymywali�my ��czno��galaktowizyjn� z Centrum.- I c� z tego? - u�miechn�� si� Bell. Popatrzyli�my na niego ze zdziwieniem.- Wiecie dlaczego pilot tylko raz w �yciu mo�e uczestniczy� w rejsie wieloletnim- spyta� nieoczekiwanie.- �aden organizm nie wytrzyma dwukrotnie d�ugotrwa�ego �ywienia kondensatami -powiedzia�em. - Tak uczono nas w Akademii.Bell lekcewa��co machn�� r�k�.- Oszukiwano was. Przeszkoda tkwi w psychice pilota.- W psychice? Tego nie podejrzewali�my.- Tak - potwierdzi� Bell. - Cz�owiek w Przestrzeni. samotny w bezmiarze pustki,inaczej przyjmuje wiadomo�ci o wydarzeniach na Ziemi ni� jej przeci�tny. nieopuszczaj�cy domowych pieleszy mieszkaniec. Wszystko, co dzieje si� na dalekiejrodzinnej planecie, kosmicznym w�drowcom ukazuje kszta�ty bardziej dramatyczne,jaskrawsze, gro�niejsze... Czasami wiadomo��, kt�r� stateczny mieszczuch witawzruszeniem ramion, u zahartowanego pilota wywo�a� mo�e niebezpieczny szok.Drobiazg. us�yszany i zapami�tany w pierwszych dniach po starcie. po latach lotumo�e zrodzi� obsesj�. Odr�bno�� reakcji psychicznych cz�owieka d�ugoprzebywaj�cego w Przestrzeni poznano w XXI wieku. W tym samym stuleciu powo�anoAgencj� Informacji Kosmicznej. Zatrudnieni w Agencji psychologowie idziennikarze dbaj�, by opuszczaj�ce Ziemi� serwisy informacyjne wolne by�y odwie�ci mog�cych wzbudzi� jakiekolwiek burzliwe uczucia.Od czasu do czasu nadaje si� wiadomo�ci tyle� krzepi�ce. co nieprawdziwe. Popowrocie z wyprawy kosmonauta dowiaduje si� oczywi�cie o wszystkim. Nicdziwnego. �e nie mo�na wys�a� go w Przestrze� po raz drugi - nie uwierzy�by ju��adnemu przekazanemu z Centrum komunikatowi. Ze zrozumia�ych powod�w �aden pilotnie mo�e dowiedzie� si� o istnieniu Agencji przed odbyciem lotu; dlatego jejdzia�alno�� otoczono �cis�� tajemnic�. Od dzi� was tak�e obowi�zuje jejprzestrzeganie.Siedzieli�my os�upiali.- Nasze rodziny...? - wyszepta� wreszcie Erwin.- Wiadomo�ci dotycz�ce waszych bliskich nie k�ama�y odpar� Bell. - Wszyscy czuj�si� znakomicie.Zauwa�y�em, �e Erwin i Paavo swobodniej odetchn�li.- Ciesz� si�, �e mog� wam o tym powiedzie� - doda� Bell.- Dzi�kujemy ci - Erwin d�wign�� si� z fotela. P�jdziemy teraz do siebie.Ale Bell nie zamierza� jeszcze nas wypu�ci�.- Siadaj - delikatnie popchn�� Erwina z powrotem. Nie powiedzia�em wamnajwa�niejszego. Nie przera�� was chyba, chocia� to jedna a tych ziemskichnowinek, kt�rych w Przestrze� wysy�a� nie wolno.- Nie pracujesz w Agencji, Bell! - zniecierpliwi� si� Paavo. - Wyl�dowali�my ju�i nie trzeba nas uspokaja�. - Dobrze - zgodzi� si� Bell - przejd�my do sednasprawy. Pami�tacie zapewne, �e przed trzynastoma laty ca�� �wiatow� gospodark�uj�to w jednolity system "Terra". Wprowadzono w�wczas pe�n� automatyzacj�wszystkich proces�w wytw�rczych. Miliardy ludzi przesta�y pracowa�, a powszechnaobfito�� bezp�atnie rozdzielanych d�br oddali�a codzienne troski. Odrobin� zaj��mieli tylko studenci, najwybitniejsi naukowcy, politycy, lekarze i nauczyciele;reszt� ludzko�ci ogarn�o nagle niewyczerpane morze wolnego czasu. Zapracowanidawniej szarzy ludzie nurzali si� teraz w otch�ani nier�bstwa i mimo ci�g�egodoskonalenia rozrywkowej machiny zacz�li si� nudzi�. Je�eli nudzi si� jedencz�owiek. dw�ch czy nawet tysi�c - nie ma powod�w do niepokoju; gorzej, gdynudz� si� miliardy. W dwa lata po wprowadzeniu systemu "Terra" sytuacjawygl�da�a gro�nie; powo�ano ponownie do �ycia rozwi�zany przed wiekami aparatpolicyjny, ale nawet ten nie zdo�a� postawi� tamy rosn�cej fali przest�pstw.Rozpr�niaczone rzesze nie cofa�y si� przed �adn� pod�o�ci�. Najt�si znawcysocjologii dwa lata dumali nad sposobami przezwyci�enia kryzysu. nim wreszcieznaleziono panaceum - rozpocz�a si� operacja ..Arte". Wierzono, �e po�o�y krestotalnemu znudzeniu i towarzysz�cym mu rozbojom, a r�wnocze�nie intelektualnied�wignie spo�ecze�stwo na niedost�pne dot�d wy�yny. Kiedy odlatywali�cie,operacja osi�gn�li faz� rozkwitu - nieliczni tylko mieszka�cy Ziemi nie uwa�alisi� za malarzy, pisarzy, rze�biarzy, poet�w, pie�niarzy czy aktor�w. Niezliczonekonkursy i festiwale organizowane w toku operacji wy�ania�y wci�� nowychbohater�w dnia. Bawiono si� znakomicie, niestety, do czasu... Rych�o nowarozrywka przesta�a frapowa�-ludzie tworzyli, prezentowali swoje dzie�a,zdobywali nagrody i dyplomy, ale przecie� to by�a tylko zabawa... Ca�e ryciemo�e po�wi�ci� sztuce tylko prawdziwy artysta lub maniak, tote� wi�kszo��niedawnych entuzjast�w operacji "Arte" odrzuci�a d�uta i p�dzle, by wr�ci� dowyst�pnych igraszek. Za�egnane chwilowo niebezpiecze�stwo powszechnegozwyrodnienia powr�ci�o. Doro�li, m�odzie�, a nawet dzieci i s�abowicistaruszkowie bili si� mi�dzy sob�, a pospo�u napadali na nielicznych obro�c�wprawa. Szerzy�y si� alkoholizm i narkomania, a wydawane nielegalnie pismapornograficzne osi�ga�y niebywa�e nak�ady.Gwoli ocalenia ludzko�ci od niech...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]